Pić elegancko…
- 18 lipca 2011
- / Category Pomoc osobie uzależnionej, współuzależnienie i dda gdzie szukać pomocy
- / Posted By Justyna
- / 2 komentarze
Witajcie,
Ostatnio przydarzyła mi się następująca sytuacja. Letni wieczór w Warszawie, idziemy sobie spacerkiem jedną z głównych ulic, aż tu pan siedzący w jednym z ogródków zaprasza nas na kieliszek znakomitego wina oraz na mniej lub bardziej filozoficzne pogaduszki. Wyglądał całkiem trzeźwo, lecz fantazję, śmiałość i swobodę miał wyjątkową jak na współczesne realia warszawskie.
Znam ten styl aż nazbyt dobrze, tacy alkoholicy są naprawdę bardzo atrakcyjnym towarzystwem, a nieraz też naprawdę wrażliwymi ludźmi i twórczymi osobowościami. To ten sam styl picia, co w filmie „Żółty szalik”. Z zewnątrz wygląda elegancko i fantazyjnie, a pod spodem kryje się na ogół bardzo smutna rzeczywistość.
Myślę, że rodziny tak elegancko pijących alkoholików mają przez długi czas poważną trudność w dostrzeżeniu problemu, a nieco dalsi znajomi mogą go w ogóle nie zauważać. Tymczasem alkoholizm to alkoholizm i powoduje destrukcję relacji rodzinnych i życia w ogóle, zupełnie tak samo, jak każde inne pijaństwo.
Myślę też, że osobom, które mają do czynienia z takim stylowym piciem bardzo trudno jest podjąć leczenie. Powodów jest kilka, jeden, to sama elegancja zachowań, bez awantur, przemocy, na bogato. Drugi, to standardowe wyobrażenie o alkoholikach jako pewnej kulturze (nie mającej z elegancją nic wspólnego) i niechęć do utożsamiania się z grupą społeczną, do której się nie należy. To dotyczy zarówno samych alkoholików, jak i ich partnerek.
W poniższym artykule jest więcej na temat „wysokofunkcjonujących alkoholików”. Znalazły się tam też propozycje tego, jak można pomóc w takiej sytuacji, zachęcam więc do lektury.
http://facet.onet.pl/impulsy/w-trojkacie-z-alkoholem,1,4353177,artykul.html
Komentarze mile widziane
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna
Tak, niektórzy uważają się „z wyższej półki”, a trafiając na leczenie i widząc tych „z dna” mówią, że to nie ich bajka…Skąd ja to znam…?
Wiele osób to zna… Moim zdaniem to jest ważny temat, bo przez to tym „z wyższej półki” o wiele trudniej się leczyć, niż tym „z dna”, którzy na terapii czują się bardziej „w swoim gronie”.
Anonimowych Alkoholików założyli jednak przecież panowie wykształceni, mający dobre zawody i chyba niezbyt ubodzy. Chcieli stworzyć wspólnotę, w której nieważne jest, czy ma się wykształcenie takie czy siakie, majątek taki czy inny i odpowiednie koneksje lub ich brak. Nie tu nikt nikomu się nie zwierza ze swojego życia. A jednak… trudno przyłączyć się do AA lub innej grupy terapii uzależnienia komuś, kto uważa się za „z lepszego świata”…